środa, 10 grudnia 2014

ci ludzie

Prawdziwi mezczyzni z postpolitycznej lewicy nie mieli szans/ nie maja szans w dalszym ciagu, poza krotkim epizodem, na miejsca siedzace w polityce. Pozostaly im; przystanek na zadanie oraz miejsca stojace. Passent pisze, uzywajac starodruku lub starej drukarki, o kontroli przewodniczacego nad partia . Dotychczas sadzilem, ze partie kontroluja przede wszystkim jej czlonkinie i czlonkowie. Czarny taniec obu panow cytowanych przez Passenta jest prawdopodobnie ostatnim „szol” w ich „wydaniu”. Obaj panowie nie maja zadnej szansy na podowne rozdanie, tym bardziej na wydanie. Mam nadzieje, ze istnieje jakiekolwiek zaplecze w rodzaju „mlodziezowki”, ktora podejmie sie mozolnej pracy odbudowy lewicy lub tez dokona proby zalozenia nowej partii.Tak btw pojawił się temat nowych, ukraińskich map z terenami polskimi w ramach “samostijnej”. Jako “zakamuflowana opcja” nie mam raczej nadmiernego sentymentu do wschodnich rubieży i nie oświadczam też jak pewien mój znajomy, że wróci do Polski dopiero wtedy, gdy Lwów będzie polski. Nigdy nie byłem na terenach byłego ZSRR, do wschodniej granicy polskiej zbliżyłem się tylko raz – w Lublinie.
Mnie tylko zainteresował wpis Feliksa S. , który wyraził opinię o precyzji Google Maps. Nie wiem tylko czy kpi czy o drogę pyta?
Wczoraj zauważyłem, że faktycznie trzymają palce na pulsie sytuacji geopolitycznej i “poprawiają” swoje mapy, nie unikając pewnych “niedomówień”.
Podobnie zachowywał się kiedyś Watykan przy sprawie biskupów na tzw. “Ziemiach obcyckanych”. Mimo zachęceń nie mianował biskupów zgodnie z wolą władców PRL, a nawet zgodnie z sugestiami zwycięskich mocarstw. Trzymał się litery prawa, że pewne tereny znajdują się pod “tymczasową administracją polską, do zawarcia traktatu pokojowego między Niemcami a Polską”. Tak brzmi fragment porozumienia poczdamskiego, sam to przeczytałem w Cecilienhof, choć oficjalna propaganda PRL tylko szerzyła kłamstwa na ten temat i to bardzo długo!
Wczoraj śledziłem lot wnuczka – marynarza do Dubaiu, w pobliżu którego stał jego statek. Korzystam z programu Flightradar24, który pozwala śledzić samolot, jeśli znany jest numer lotu. Chodziło o samolot Lufthansy z Frankfurtu do Dubaiu.
Do Turcji było wszystko ok., bowiem ominęli Ukrainę, potem omijali Syrię i Irak, nie dając szansy dżihadystom, ale widać mieli zaufanie do ajatollahów irańskich, bo cały czas lecieli wzdłuż granicy irańsko-irackiej (po stronie Iranu) prawie do końca. Mniejsza o to, wnuczek doleciał dobrze i mogę na jakiś czas zapomnieć o trudnościach z awiacją, teraz będę śledził statek w Zatoce Perskiej.
Eksperymentując z aplikacjami programu obejrzałem całą trasę z krajami o ładnie zaznaczonych granicach. I tu siurpryza! Biała linia graniczna już teraz odcięła Krym od Ukrainy i przydzieliła Rosji. Prorocy, czy dobrze poinformowani? Aby na wszelki wypadek uciec od odpowiedzialności za fałszowanie granic, ten kawałek granicy jest namalowany linią przerywaną. W tych przerwach między kreseczkami są być może ustawione rakiety, skierowane na Ukrainę
Mainstream jest bowiem sprzyjajacy, u polskich sasiadow bowiem, zauwazyl to nawet C y n o m an (chociaz nie rozumie roznicy miedzy die Linke, a niemiecka Socjaldemokracja), wiekszosc parlamentarna mialaby zjednoczona w koalicji z Zielonymi lewica.
W polityce nie ma grzechow jak sadzi Passent, bo polityka nie jest zajeciem teologicznym, chociaz slowo odgrywa w polityce wazna role. W slowa i mowe postpzprowcow nikt juz partout nie wierzy, chociaz nie o wiare w polityce chodzi.
Chodzi mianowicie o przekonanie wyborcow do lewicowych programow, ktore mialyby realne szanse na zrealizowanie. Obecnie jest to zadanie niewykonalne, rzetelnych i realnych proogramow brakuje, sa li tylko cytowane przez Passenta nazwiska. Slusznie jednak pisze Passent o ostatniej drodze lezacego przeciez Millera, ktory aby gdziekolwiek pojsc musialby wczesniej wstac.
Jesli szansa nowej lewicy ma byc z koalicja z jakimikolwiek niedobitkami, jak pisze Passent, to szansa na sukces z niedobitkami zakonczy sie kolejna porazka. Krotko mowiac, pozostalosci ( ci, ktorzy pozostali i maja sile na rzetelna robote polityczna -kiedys popularne w PRLu bylo haslo „doro”) sa li tylmo tania jatka polityczna i potrzebuja wiele czasu na zajecie miejsc siedzacych.
Passent przechodzi z biegloscia buchhaltera polityczynego od kontrolera Millera do jednego krola. Jaki krol jest, wszyscy wydaja sie wiedziec i wiedziec. Krol nie jest nagi i pisze sie na przyszle wybory z wieksza szansa na sukces , niz postpzpr’owska nibyl(e)wica. Z postalosciami nibylewicy jest podobnie jak z „hartzowaniem”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz